Na cztery dni przedtem Prieur z Marny, reprezentant ludu, spełniający misyę przy armii wybrzeży szerburskich i czasowo przebywający w Granville, otrzymał od tajnego emisaryusza bilecik, pisany tą samą ręką, co depesza poprzedzająca, tej treści:
„Obywatelu reprezentancie! Dnia 1 czerwca, w porze przypływu morza, korweta wojenna „Claymore“, z bateryą ukrytą, odpłynie do brzegów Francyi i wysadzi na ląd człowieka, którego załączam rysopis: wzrostu wysokiego, stary, włosy siwe, ubranie chłopskie, ręce arystokratyczne. Jutro wyślę więcej szczegółów. Człowiek ten wysiądzie dnia 2-go czerwca zrana. Trzeba ostrzedz okręty krążące przy brzegach, schwytać korwetę, a człowieka zgilotynować.“
Korweta, zamiast obrać drogę na południe i skierować ku Sainte-Catherine, udała się na północ, potem zawróciła na zachód i śmiało wpłynęła między Serk i Jersey, w cieśninę zwaną Drogą Ucieczki. W owym czasie nie było latarni morskiej na żadnym punkcie tych dwu brzegów.
Słońce już dawno zaszło; noc była ciemna, ciemniejsza niż zwykle bywają noce letnie; wprawdzie była to noc księżycowa, ale gęste chmury, jakby w porze porównania, a nie przesilenia dnia z nocą, zalegały niebo i według wszelkiego prawdopodobieństwa, księżyc nie miał się pokazać przed swym zachodem. Kilka obłoków zwieszało się ku morzu i mgłą je okrywało.
Ciemność ta sprzyjała wycieczce.
Zamiarem sternika Gacquoil było zostawić Jer-