Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/482

Ta strona została przepisana.

I dodał głosem zniżonym, który jest także głosem uroczystym:
— Jest ktoś, którem u nigdy opierać się nie trzeba.
— Kto? — spytał Cimourdain.
Gauvain podniósł palec nad swoją głowę. Cimourdain powiódł spojrzenie w kierunku tego podniesionego palca i zdało mu się, że przez sklepienie więzienia widzi niebo gwiaździste.
Obaj milczeli.
Cimourdain odezwał się po chwili.
— Społeczeństwo większe jest od natury. Mówiłem ci, że to już nie jest możliwe, to marzenie.
— To cel. Inaczej, po co istniałoby społeczeństwo? Zostańcie w naturze. Bądźcie dzikimi. Otaiti jest rajem. Tylko, że w tym raju nie myślą. Wolałbym piekło rozumne, niż raj głupi. Ale nie, precz z piekłem! Bądźmy społeczeństwem ludzkiem. Większem niż natura. Tak, większem. Jeśli jednak nic nie dodajecie do natury, pocóż z niej wychodzić? Więc poprzestańcie na pracy, jak mrówka, lub na miodzie, jak pszczoła. Pozostańcie bydłem roboczem, zamiast być rozumem królującym. Jeśli zaś dodacie coś do natury, będziecie koniecznie od niej więksi; dodawać, to pomnażać, a pomnażać, to rosnąć w potęgę i wielkość. Społeczeństwo jest naturą uduchownioną. Chcę wszystkiego, czego braknie ulom i mrowiskom; chcę pomników, sztuk, poezyi, bohaterów i geniuszów. Dźwigać ciężary wiekuiste nie jest prawem, któremu człowiek podlega. Nie, nie, nie; nie chcę już wyrzutków społeczeństwa, niewolników, kajdaniarzy i galerników! chcę, by każdy przymiot człowieka był godłem cywilizacją i znamieniem postępu; chcę wolności wobec ducha, równości wobec serca, braterstwa wobec duszy Nie! Nie chcę już jarzma! Człowiek stworzony jest nie do dźwigania kajdan, lecz do rozwijania skrzydeł. Nie chcę już człowieka, płazu! Chcę, żeby z poczwarki przeistoczył się w mo-