Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/490

Ta strona została przepisana.

Naówczas glos krótki i nizki, który jednak wszyscy słyszeli, tak był złowrogim, zawołał z wysokości wieży:
— Prawo winno być wykonane!
Poznano głos nieubłagany. Cimourdain przemówił. Armia zadrżała.
Kat już się nie wahał. I zbliżył się, trzymając postronek.
— Poczekaj — rzekł Gauvain.
I obrócił się ku Cimourdain’owi, i ręką prawą, jeszcze wolną, przesłał mu pożegnanie; potem dał się związać.
Gdy już był związany, rzekł do kata:
— Za pozwoleniem. Jeszcze chwilkę.
I krzyknął:
— Niech żyje Rzeczpospolita!
Położono go na desce ruchomej. Piękną i dumną jego głowę osadzono w haniebnym naszyjniku. Kat delikatnie podniósł jego włosy, a potem nacisnął sprężynę; trójkąt odczepił się i zsunął, najprzód zwolna, potem szybko; usłyszano ohydne uderzenie...
Współcześnie rozległ się inny łoskot. Na cios topora odpowiedział strzał z pistoletu. Cimourdain schwycił jeden z pistoletów, które miał za pasem, i w chwili, gdy głowa Gauvain’a toczyła się do kosza, Cimourdain przeszył sobie serce kulą. Strumienie krwi trysnęły z jego ust i padł nieżywy.
I dwie te dusze, siostry tragiczne, uleciały razem; cień jednej złączył się ze światłością drugiej.


KONIEC.