W chwili, kiedy potęga Francyi republikańskiej dosięgała swego zenitu, gdy cała prawie Europa korzyła się u stóp Napoleona, marzącego już wówczas o koronie — w Besançon 26 lutego r. 1802 przyszło na świat inne dziecko genialne, któremu sądzono było równie potężne a trwalsze zdobyć tryumfy w sferze o wiele szlachetniejszej. Geniusz ten miał zbudzić poezyę z drzemki klasycznej, tchnąć w nią nowego ducha, zwrócić ku ideałom podnioślejszym, oczyścić z chwastów konwencyonalizmu bezmyślnego, ożywić prawie wszystkie gałęzie literatury pięknej, zdobyć potrójną koronę: poety, romansopisarza i dramaturga, a nadewszystko być zawsze i wszędzie niestrudzonym apostołem wolności i szlachetnym nędzy rzecznikiem. Ten olbrzym ducha to — Wiktor Hugo.
Ojciec jego Sigisbert, ożeniony z Zofią Trebuchet, wszedłszy do wojska w r. 1788, zdobył za pierwszego cesarstwa stopień generała i godność hrabiego, której zresztą nigdy nie używał. Dzielny i nieustraszony podczas walki, był w zwykłem życiu uosobieniem dobroci i poświęcenia, dając swym dzieciom przykład najlepszy obowiązku, honoru i uczuć obywatelskich > Gdy Hugo po uwolnieniu Neapolu od