Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/77

Ta strona została przepisana.

nie niesie tak daleko i celnie, jak inne armaty. Trzeba więc było przypuścić eskadrę na strzał karonady.
Kapitan wydał półgłosem rozkazy. Milczenie zaległo na statku. Nie dzwoniono na spełnianie czynności, ale je spełniano. Korweta była zarówno niezdolną do walki z ludźmi, jak z falami. Postarano się wyzyskać ile możności ten szczątek wojennego okrętu. Nagromadzono przy działach i przy pakach wszystkie, jakie były do różnego użytku powrozy, sznury i liny, aby w potrzebie umocnić maszty. Urządzono ambulans dla rannych. Okryto, według ówczesnego zwyczaju, burty okrętu wymateracowanemi osłonami, co chroni od kul z broni ręcznej, lecz nie od pocisków armatnich. Zniesiono kulomierze, lubo za późno już było na sprawdzanie kalibrów kul, ale nie przewidziano wcześniej tylu naraz wypadków. Każdy majtek dostał ładownicę i założył za pas parę pistoletów i sztylet. Ściągnięto hamaki; wycelowano armaty; nabito muszkiety; rozdano siekiery i haki; urządzono składy na kule i ładunki, aby je mieć na pogotowiu; otworzono skład prochu. Każdy zajął swoje stanowisko. Wszystko to odbyło się bez wymówienia jednego wyrazu, jakby w pokoju umierającego, posępnie a szybko.
Następnie zatrzymano korwetę na kotwicach. Miała ich sześć, jak fregata. Zarzucono wszystkie: kotwicę, która przytrzymuje okręt straż pełniący, z przodu; holowniczą z tyłu, falową od strony pełnego morza, odpływową od strony skał, widłową z prawego, a wielką kotwicę z lewego boku.
Dziewięć karonad, które nie były uszkodzone, ustawiono w bateryę; wszystkie z jednego boku, od strony nieprzyjaciela.
Eskadra także w milczeniu wykonała swoje obroty. Ośm statków tworzyło obecnie półkole, którego cięciwą były Minquiery. „Claymore,“ zamknięta w tem półkolu, skrępowana wreszcie własnemi kotwicami, przyparta do skał, to jest do rozbicia, wy-