Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/100

Ta strona została przepisana.
— 92 —

— Panie James! panie James! — wołał stary nadsztygar. — Patrz pan! Brama wysadzona!..
Henryk chciał się rzucić, przeskoczyć przez otwór. Inżynier ogromnie zdziwiony tą głębią, którą znaleźli, wstrzymał młodego górnika.
— Czekaj, aż się powietrze wewnętrzne oczyści trochę — powiedział.
— Tak, tak, strzeżmy się złych wyziewów kopalnianych — zawołał Szymon Ford.
Kwadrans przeszedł w strasznem oczeki­waniu.
Pochodnia umieszczona na końcu kija, zo­stała wsunięta w zagłębienie i paliła się dalej tym samym blaskiem.
— Idź, idź Henryku — rzekł James Starr — idziemy za tobą.
Otwór rozerwany dynamitem był zupełnie wystarczającym na przejście jednego człowieka.
Henryk z pochodnią w ręku skoczył w otwór bez wahania i zniknął w ciemnościach.
James Starr, Szymon Ford i Magdalena stanęli nieruchomo, czekając.
Upłynęła minuta, która im się wydała wiekiem. Henryk nie powracał, ani nie wołał.
James Starr zbliżył się do przejścia, ale nie ujrzał nawet blasku lampy, która oświecać miała ciemne zagłębienie.