Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/130

Ta strona została przepisana.
— 122 —

ognia, nie okuwa w więzy istoty niepochwytnej. A urzędowe śledztwo, dokonane później, sprzyjało przynajmniej pozornie temu zabo­bonnemu sposobowi tłómaczenia rzeczy.
W istocie urzędnik, któremu polecono pro­wadzenie śledztwa względem katastrofy okrętu »Motala«, zaczął od wypytywania rozmaitych świadków wypadku. Wszyscy jednomyślnie stwierdzili, że przyczyną rozbicia okrętu, było zjawienie się damy ognistej na ruinach zamku Dundonald.
Naturalnie, sprawiedliwość nie mogła się zadowolnić takiemi dowodzeniami. Nie można wątpić, że jakieś fizyczne zjawisko ukazało się na ruinach; czy to zaś był przypadek, czy też niechęć i złośliwość ludzka, o tem chciał się urzędnik przekonać.
Wyraz »złośliwość«, nie powinien nas zdzi­wić. Nie trzeba sięgać daleko w historyi Wiel­kiej Brytanii, by się o tem przekonać. Wielu korsarzy nadbrzeżnych uprawiało rzemiosło przyciągania okrętów do brzegów, by się dzie­lić potem jego szczątkami. Statek, sprowa­dzano umyślnie z drogi, za pomocą zapa­lonego krzaka żywicznego, wśród nocy, w jakieś ciasne przejście, skąd się wydobyć nie mógł. Niekiedy znowuż zapalano pochodnię, przywiązaną do rogów byka i puszczano bydlę, które wystraszone biegło jak szalone