wzdłuż wybrzeża tu i tam, zmylając drogę wyznaczoną dla okrętów.
Skutkiem tych manipulacyi, następowało niezawodnie rozbicie jakiegoś statku, z czego rozbójnicy korzystali. Trzeba było całej surowości praw i zajęcia się tą sprawą, aby nadużyciom kres położyć.
Któż jednak zaręczy, czy w obecnej okoliczności jakaś zbrodnicza ręka nie przypomniała sobie dawnych tradycyi rozbójników
morskich.
Tak też myślała policya, wysłana na miejsce, pomimo zapewnień Jakóba Ryan i jego towarzyszy.
Zabobonni ci ludzie, słysząc, iż pomimo wszystkiego będzie przeprowadzone śledztwo, rozdzielili się na dwa obozy; jedni ruszali ramionami i czekali końca; drudzy, więcej tchórzliwi, zapewniali, że niezadługo najstraszniejsze katastrofy zostaną sprowadzone przez duchy nadziemskie.
Przeprowadzono jednak śledztwo bardzo skrupulatnie. Policyanci przenieśli się do zamku Dundonald i rozpoczęli drobiazgowe poszukiwania.
Urzędnik, przewodniczący wyprawie, chciał najpierw zbadać, czy grunt zachował jakieś ślady kroków ludzkich. Niepodobna jednak
było znaleść najlżejszych znaków ani da-
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/133
Ta strona została przepisana.
— 125 —