wniejszych, ani nowych. Ziemia zupełnie wilgotna po wczorajszych deszczach zachowałaby niezawodnie jakieś ślady stóp.
— Ślady stóp chochlików! — zawołał Jakób Ryan, dowiedziawszy się o niepowodzeniu pierwszych poszukiwań, — to zupełnie to samo, co szukać śladów ognika błędnego na bagnach.
Pierwsza więc próba nie przyniosła żadnego rezultatu.
Było prawdopodobnem, że i następne pozostaną bezskuteczne.
Chodziło w istocie o dowiedzenie, w jaki sposób ogień mógł być zapalony na starej wieży, jakie żywioły służyły do utrzymania ognia i jakie pozostałości po nim znaleziono.
Na pierwsze pytanie, nie odnaleziono żadnej odpowiedzi, ani zapałki, ani kawałka papieru, któryby mógł służyć za podpałkę.
Na drugie pytanie odpowiedzi również nie było.
Ani traw wyschniętych, ani kawałków drzewa, które musiało się przecież palić obficie tej pamiętnej nocy.
Trzeciego pytania nie można było również rozwiązać. Brak wszelkiego popiołu, jakiejkolwiek śladu spalenizny, nie dozwolił nawet oznaczyć miejsca, w którem ognisko było roznieconem. Nie istniała nawet żadna zaczer-
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/134
Ta strona została przepisana.
— 126 —