Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/17

Ta strona została przepisana.
— 9 —

ciąż jej mleka w piersiach zabrakło. Żona moja, syn i ja pozostaniemy jej wierni!
— Żegnajcie więc Szymonie — zakończył inżynier, którego głos pomimo woli zdradzał wzruszenie wielkie.
— Nie, powtarzam jeszcze: do widzenia, panie James! nie zaś »żegnajcie!« Jakem Szy­mon Ford, Aberfoyle jeszcze ujrzy pana!
Inżynier nie chciał pozbawić ostatniej iluzyi biednego nadzorcy. Ucałował młodego Henryka, który nań patrzał ze wzruszeniem. Uścisnął po raz ostatni dłoń Szymona Ford i opuścił kopalnię.
Oto co się działo przed dziesięciu laty, ale pomimo chęci zobaczenia nadsztygara, James Starr więcej o nim nie słyszał.
I dziś, po dziesięciu latach rozłączenia, otrzymuje list od Szymona Ford, który go prosi o przybycie do dawynych kopalni Aber­foyle.
Jakąż wiadomość ciekawą mu zapowia­dano? Sztolnia Dochart, szyb Yarow! Ileż wspomnień nazwy te w nim budziły! Tak, nie­zawodnie! Były to dobre czasy! Czasy pracy, czasy walki! Najlepsze chwile jego życia jako inżyniera!
James Starr odczytał list powtórnie. Obra­cał go na wszystkie strony i żałował wielce,