Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/186

Ta strona została przepisana.
— 178 —

W kilka dni potem, James Starr prowadzony przez Henryka, przyszedł sam zbadać naocznie to położenie naturalne pokładu węglowego.
— Teraz mamy czem przekonać zabobon­nych górników. Żegnajcie nam wszystkie chochliki, ogniki i damy ogniste!
— Nie wiem, panie Starr — rzekł na to Henryk — czy możemy sobie tego odkrycia powinszować. Ich zastępcy nie wiele warci, a mogą być gorsi od nich.
— W istocie mój Henryku — odparł inży­nier — ale cóż robić? Prawdopodobnie istoty ukrywające się w kopalni, komunikują się z powierzchnią ziemi przez tę galeryę. One to niezawodnie przyciągnęły okręt »Motala« z po­chodnią w ręku w tę noc burzliwą i jak da­wniejsi piraci, rozkradliby jego szczątki, gdyby Jakób Ryan i jego towarzysze nie byli się tam znaleźli! Cokolwiekbądź jednak by było, teraz pojmuję wszystko. Oto jest otwór jaskini! Ci zaś, którzy ją zam ieszkiwali, czyż znajdują się tu jeszcze?
— Niezawodnie, ponieważ Nella drży, gdy o tem mowa — odrzekł Henryk z przekona­niem. — A nie chce, czy nie śmie dotąd wspo­minać o tem.
Henryk mógł mieć słuszność. Jeżeli tajemniczy mieszkańcy opuścili kopalnię, lub jeżeli