czynku przygotują ją lepiej do wrażeń, jakie ma otrzymać we dnie.
O drugiej po północy łódka przybiła do przystani Granton. Nella zbudziła się skoro tylko uderzono o ląd stały.
— Spałam? — zapytała.
— Nie, moje dziecko — odrzekł James Starr. — Tylko ci się śniło, żeś spała.
Noc była bardzo jasna. Księżyc na połowie drogi od widnokręgu do zenitu roztaczał swe promienie na wszystkie strony nieba.
Mały port Granton zawierał zaledwie dwie czy trzy łodzie rybackie, poruszane lekko falami zatoki. Wiatr ustawał przed nadejściem dnia. Powietrze, oczyszczone z mgły, zapowiadało jeden z tych cudownych dni sierpniowych, które blizkość morza jeszcze piękniejszemi czyni. Dziewczę mogło teraz podziwiać widok morza, łączącego się z niebem u samego widnokręgu. Wzrok ginąć się zdawał w przestworzu, ale jej oczy nie odczuwały tego dziwnego wrażenia, które daje ocean, gdy światło przedłuża jego granice do nieskończoności.
Henryk ujął Nellę za rękę i poszli poprzedzeni przez Jamesa Starr i Jakóba Ryan przez puste ulice miasta. To przedmieście stolicy, to nagromadzenie posępnych domów, przypominało Nelly Coal-City, z tą tylko różnicą, że tu
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/213
Ta strona została przepisana.
— 205 —