Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/214

Ta strona została przepisana.
— 206 —

sklepienie było wyższe i błyszczało promiennemi gwiazdami. Szła lekkim krokiem , a Henryk nie potrzebował zwalniać swego, żeby jej nie zmęczyć.
— Nie czujesz utrudzenia? — zapytał jej po półgodzinnym pochodzie.
— Nie — odrzekła. — Nogi moje zdają się nie dotykać ziemi. To niebo tak mi się wydaje wysoko umieszczone w górze, że mam chęć wzlecenia, jakbym skrzydła miała.
— Wstrzymaj żeją Henryku! — zawołał Jakób Ryan. — Cóż byśmy robili bez naszej i małej Nelly! I ja to samo czuję, ile razy przez czas dłuższy nie wychodzę z kopalni.
— To dlatego — rzekł James Starr, — że odczuwamy ciśnienie sklepienia łupkowego, które nakrywa Coal-City! Zdaje nam się po­tem, że firmament jest głęboką otchłanią, w którą bierze chęć się rzucie. Czyż nie to samo odczuwasz Nello?
— W istocie, panie Starr — odrzekło dziew­czę. — Zdaje mi się, że dostaję zawrotu głowy.
— Przyzwyczaisz się do tego Nello — rzekł Henryk. — Przyzwyczaisz się do ogromu świata zewnętrznego i wtedy może zapomnisz o na­szej posępnej kopalni!
— Nigdy, Henryku — zawołała Nella.
I zakryła oczy rękoma, jakby chciała