Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/234

Ta strona została przepisana.
— 226 —

Nella zdawała się być wyczerpaną tem ciągiem nateżeniem uwagi. Jedno tylko słowo powtarzała: Mój Boże! Mój Boże! za każdym razem , gdy nowy przedmiot zachwytu przedstawiał się jej oczom. Potrzeba jej było kilku godzin spoczynku chociażby na ustalenie w pamięci tych cudów.
Henryk w tej chwili ujął rękę dziewczyny. Spojrzał na nią wzruszony i rzekł:
— Nello, kochana moja Nello, niebawem wrócimy do naszej ciemnej siedziby! Czy nie będziesz żałowała tego, co widziałaś przez te kilka godzin, spędzonych pod światłem słonecznem?
— Nie, Henryku — rzekło dziewczę. — Rozkoszą będą dla mnie te wspomnienia, ale z radością powrócę z tobą do naszej kochanej kopalni.
— Nello — zapytał wtedy Henryk, który usiłował zapanować nad wzruszeniem swojem — Nello, czy chcesz, żeby węzeł święty połączył nas przed Bogiem i przed ludźmi? Czy przyjmiesz mnie za męża?
— Tak, Henryku — odrzekła Nella, patrząc nań swemi czystemi oczyma — chcę tego, jeżeli wierzysz, że ci wystarczę w życiu...
Nella jeszcze nie dokończyła zdania, które zawierało całą przyszłość Henryka, gdy nastąpiło niewytłómaczone zjawisko.