Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/245

Ta strona została przepisana.
— 237 —

bowany w swem rzemiośle! Ach, ach, czyście nie mieli kiedy jakiegoś osobistego nieprzyja­ciela? Nie podejrzewacie nikogo? Poszukajcie dobrze w pamięci. Są czasami nienawiści, które i czas nie jest w stanie przytłumić. Przypomnijcie sobie całe wasze życie. Wszystko, co się tu dzieje, jest dziełem poważnem, które wymaga jak najskrupulatniejszego zbadania.
Szymon Ford przez chwilę nic nie odpowiadał, widocznem było, że rozpatrywał w my­śli całe swoje życie.
Nareszcie rzekł: — Nie! Świadczę się Bo­giem, ani Magdalena, ani ja, nie uczyniliśmy nic złego nikomu. Nie zdaje mi się, byśmy mogli mieć osobistego nieprzyjaciela!
— Ach! — zawołał inżynier — gdyby Nella chciała nareszcie przemówić?
— Panie Starr i ty, mój ojcze — rzekł Hen­ryk — błagam was, zachowajmy jeszcze dla nas samych tajemnicę poszukiwań. Nie pytaj­cie o nic mojej biednej Nelly. Widzę ją już zamyśloną i przybnębioną. Nie ulega wątpli­wości, że serce jej ukrywa z wysiłkiem jakąś tajemnicę, która ją gnębi; jeżeli milczy, to dla tego, że albo nic niema do powiedze­nia, albo nie może jeszcze przemówić. Nie możemy wątpić o jej przywiązaniu do nas wszystkich. Później, jeżeli mi cokolwiek po­-