Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/271

Ta strona została przepisana.
— 263 —

chwilę, jakby się wahał. Nagle, widać poznał Nellę, bo rzucając knot zapalony w wodę, zatoczył wielkie koło i przypadł do stóp dziewczęcia.
Warstwy powietrza pomięszanego z gazem wybuchającym nie zostały naruszone.
Krzyk straszny rozległ się z łódki. Był to ostatni jęk starego Silfaxa.
W chwili, gdy Jakób Ryan dosięgał łodzi dłonią, starzec widząc, że mu zemsta z rąk się wymyka, rzucił się w fale jeziora.
— Ratujcie go! ratujcie! — zawołała Nella rozdzierającym głosem.
Henryk ją usłyszał; rzucił się w pław, dosięgnął Jakóba i kilkakrotnie dał nurka.
Ale wszystkie usiłowania były daremne.
Wody jeziora Malcolm nie oddały swej zdobyczy. Zwarły się na zawsze nad starym Silfaxem...




ROZDZIAŁ XXII.
Legenda starego Silfaxa.

W sześć miesięcy po wyżej opisanych wypadkach, odbył się ślub Nelly i Henryka, w kaplicy św. Idziego, tak dziwnie przerwany za pierwszym razem.
Skoro pastor Hobson pobłogosławił związek, młodzi małżonkowie przybrani jeszcze w żałobę, powrócili na folwark.