Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/272

Ta strona została przepisana.
— 264 —

James Starr i Szymon Ford, pozbywszy się wszelkiej trwogi, przewodniczyli uroczystej zabawie, która nastąpiła po ceremonii i prze­ciągnęła się do dnia następnego.
Jakób Ryan przybrany w swój piękny kostyum dudziarza, odniósł potrójny tryumf, śpiewając, grając i tańcząc równocześnie, przy głośnych oklaskach całego zgromadzenia.
Nazajutrz roboty wewnętrzne i zewnętrzne rozpoczęły się na nowo pod dyrekcyą inży­niera Jamesa Starr.
Zbytecznem mówić, że Nella i Henryk byli szczęśliwi.
Te dwa serca, tak ciężko doświadczone, znalazły w swym związku szczęście, na które zasłużyły.
Co do Szymona Ford, honorowego nadsztygara Nowej Aberfoyle, żywił on nadzieję doczekania pięćdziesiątej rocznicy swego ślubu z dobrą Magdaleną, która również nic prze­ciwko temu nie miała.
— A po pierwszym jubileuszu będziemy czekać na drugi — mówił Jakób Ryan.
— Masz słuszność, mój chłopcze — odpo­wiedział spokojnie stary nadsztygar. — Cóżby to było dziwnego! W uroczym klimacie Nowej Aberfoyle, który nie zna zmian i pór roku, można tu doczekać lat dwustu!
Czy mieszkańcy Coal-City mieli kiedykol-