Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/39

Ta strona została przepisana.
— 31 —

— Nie, panie Starr, ojciec mój nic nie pisał.
— To dobrze! — odrzekł James Starr, nie wspominając nic o anonimowym liście.
A potem dodał:
— Czy nie możesz mi powiedzieć czego stary Szymon żąda odemnie?
— Panie Starr, mój ojciec chce sam o tem z panem pomówić.
— Ale ty wiesz o co chodzi?
— Wiem panie.
— To dobrze, nie pytam się więcej. W dro­gę tedy, bo pilno mi rozmówić się z Szymo­nem Ford. Ale, ale, gdzie mieszkacie?
— W kopalni.
— Jakto? W sztolni Dochart?
— Tak panie.
— Jakżeż to być może! A więc twoja ro­dzina nie opuściła kopalni po ukończeniu robót?
— Ani na dzień jeden. Pan zna mego ojca, panie Starr. Tam się urodził, tam pragnie umrzeć.
— Rozumiem cię Henryku.. rozumiem. To jego rodzinne miejsce ta kopalnia! Nie chciał jej opuścić. I podoba wam się tam?
— Bardzo, proszę pana — odrzekł młody górnik. — Kochamy się serdecznie i nie wiel­kie mamy potrzeby.
— A więc, Henryku, w drogę!