sanych, lub też podpartych grubym pokładem kamieni. Wszędzie żyły wyeksploatowane, zastępowano sztucznym nasypem.
Słupy sztuczne, ciosane były z kamieni wydobytych z kopalni sąsiednich, a teraz podpierały grunt, czyli podwójne piętro terenów trzeciorzędnych i czwartorzędnych, spoczywających niegdyś w samym pokładzie. Ciemność zalegała wówczas tę galerye, oświetlaną bądź przez lampkę górnika, bądź przez światło elektryczne, które w ostatnich latach zastosowano w kopalni. Ale ciemne tunele nie powtarzały odgłosu skrzypu wagonów, toczących się po szynach, ani oddechu wentylatorów wdychających powietrze, ani głosu robotników pchających wózki, ani rżenia koni i mułów, ani uderzeń oskardu, ani trzasku piorunującego, który rozsadzał skały.
— Czy chcesz pan spocząć przez chwilę? — zapytał młodzieniec.
— Nie, mój chłopcze — odrzekł inżynier — spieszno mi przybyć do starego Szymona.
— A więc, idź pan za mną, panie Starr. Będę panu służył za przewodnika, chociaż jestem pewien, że i sam nie pobłądziłbyś w tym ciemnym labiryncie galeryi.
— Zapewne! Mam cały plan starej kopalni w głowie.
Henryk, poprzedzając inżyniera i podno-
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/54
Ta strona została przepisana.
— 46 —