Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/67

Ta strona została przepisana.
— 59 —

— Tak samo jak i wasz — odrzekł James Starr.
— Cóż o tem myślisz, Henryku? — rzekł Szymon Ford, którego czoło zmarszczyło się na chwilę.
— Myślę ojcze, że widocznie ktoś miał interes w przeszkodzeniu panu James Starr, aby nie przybył na czas i miejsce oznaczone przez ciebie.
— Ale któż taki? — zawołał stary górnik. — Któż mógł przeniknąć mój sekret?
I Szymon Ford zamyślił się, zbudził go głos Magdaleny.
— Siadajmy proszę, panie Starr — rzekła. — Zupa stygnie. Przestańmy myśleć na chwilę o tym liście.
Na to zaproszenie wszyscy zasiedli przy stole, James Starr na honorowem miejscu na­ przeciwko Magdaleny, ojciec i syn naprze­ciwko siebie.
Była to prawdziwa uczta szkocka. Podano najpierw zupę zwaną »hotchpotch«, czyli do­skonały bulion, w którym pływały obficie ka­ałki mięsa. Zdaniem starego Szymona nikt lepiej od jego żony nie znał sposobu przy­rządzania tej zupy.
To samo było zresztą i z potrawką zwaną »cockyleeky« przyrządzoną z koguta z porami. Była po prostu wyborną.