Często nagłym ruchem kierował rzut światła w ciemniejsze zagłębienia, pragnąc tym sposobem oświetlić jakiś cień podejrzany.
— Czy daleko tak iść będziemy Szymonie? — zapytał inżynier.
— Jeszcze z pół milki, panie James. Dawniej przejechalibyśmy tę przestrzeń siedząc wygodnie w tramwaju mechanicznie poruszanym. Jak to już dawno jednak!
— Idziemy więc do ostatniego kresu żyły
węglowej? — zapytał James Starr.
— Tak panie! Ot widzę, żeś pan nie zapomniał jeszcze drogi w naszych kopalniach.
— Trudno byłoby iść dalej, jeżeli się nie mylę, nieprawdaż Szymonie?
— W istocie panie James. W tem miejscu, oskardy nasze oderwały ostatni kawałek węgla z pokładu. Pamiętam tę chwilę, jakby to dzisiaj było. Sam, własną ręką ostatni cios zadałem i odbił się on w mojej piersi mocniej niż na skale! Wokoło nas pozostały ściany z łupku lub gliny samej, a gdy wagonik poruszył się ku wyjściu, poszedłem za nim z bijącem sercem, jak się idzie za pogrzebem żebraka. Zdawało mi się, że to dusza kopalni uchodziła z nim razem!
Powaga, z jaką stary nadsztygar wymówił te słowa, wzruszyła do głębi inżyniera, który w duchu może podzielał te uczucia. Tak samo
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/81
Ta strona została przepisana.
— 73 —