Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/96

Ta strona została przepisana.
— 88 —

nowej Aberfoyle, ku wielkiemu zadowoleniu akcyonaryuszów! We trzy miesiące trzeba, żeby pierwsze warstwy węgla zostały wydobyte z nowego pokładu
— Oto mi rozumna mowa, panie James! — zawołał Szymon Ford. — Stara kopalnia odmłodnieje, jak wdowa, która powtórnie za mąż wychodzi! Całe ożywienie dawniejszych czasów rozpocznie się na nowo wraz z ude­rzeniem oskardów, młotów, wybuchów miny podłożonej, turkotem wagonów, rżeniem koni, zgrzytem wind, łoskotem maszyn! Zobaczę więc jeszcze to wszystko, zobaczę! Mam nadzieję, panie James, że pomimo mych lat przyjmie mnie pan za nadsztygara!
— Spodziewam się mój dobry Szymonie, czyż możecie na chwilę wątpić o tem! Pozostaliście młodszym odemnie, mój stary towarzyszu!
— Niechaj święty Mungo sił nam tylko doda! Pan będzie znowu naszym »viewerem«. Bodaj długie lata trwała nowa eksploatacya i obym mógł umrzeć, nie oglądając jej końca!
Radość starego górnika nie miała granic. James Starr podzielał ją w zupełności ale po­zwalał Szymonowi cieszyć się za nich obu.
Henryk pozostał milczącym. W umyśle jego krążyły jedne za drugiemi dziwne oko­liczności niezrozumiałe, w pośród których od-