Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 018.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w Paryżu. Ani światła, ani ludzi. Gotowie zawzięli się na ludzi z naszego świata i zmuszają ich do emigracji. Postanowiłem więc zainstalować się tutaj, aż do końca tej zawieruchy światowej,
— No! to poczekasz na ten koniec! — zauważył Castro.
— I ja tak sądzę. Ten zakątek jest miły. Myśl egoistyczna, że miljony ludzi znosi w tej chwili braki wszelkie i że umierają tysiącami dziennie, czyni ten zakątek jeszcze bardziej uroczym i komfortowym. Bądź co bądź i tu się czuje zmianę. Morze nawet jest inne. Zaledwo słońce się skryje, poczciwy mój pułkownik zmuszony jest zakrywać czarnemi zasłonami drzwi i okna, wychodzące na morze, aby podwodne statki wojenne nie wzięły nas czasem na cel. Niestety! gdzie są piękne, dawne dnie? Zabawy, jakie urządzałem tutaj, wieczory na „Gaviocie“, gdy stała na kotwicy u tego wybrzeża?
Castro spoglądał w dal, jak człowiek śniący na jawie. W wyobraźni swej ujrzał ogrody willi Sirena uilluminowane i rzucające na fale odblask mlecznej światłości, podobny do poświaty księżyca. Olbrzymie okna czerwonawe od światła rzucały w noc ciepłą odgłosy śmiechów, okrzyków, westchnień skrzypcowych i miłosnych pieśni. Złote ćwieki niebios zdawały się zamieniać blask swój z elektrycznemi gwiazdami ukrytemi wśród czarnego listowia. Pary czułe, złączone, wolnym krokiem dążyły do ciemnych zakątków ogrodu. Wszystkie przeszły tędy: najsłynniejsze artystki Paryża, Londynu, Wiednia, piękne snobki z obu półkuli, kobiety najlepszego towarzystwa, uśmiechające się, niby niewolnice do mocarza, który jednem pociągnięciem pióra mógł przekreślić ich długi. Ach! te pompejańskie wieczory willi Sirena!...
Spadoni widział w wyobraźni „Gaviote“, pływający pałac, który zdawał się zajmować cały niewielki