Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w końcu zawsze jestem przegrany, pozostaje mi w ręku tyle, że mogę jakoś egzystować... Ale cóż to za egzystencja!... Spojrzał na Novoa, jak gdyby świeża ich przyjaźń budziła w nim nieufność, potem dodał ze stanowczością:
— Będę mówił zupełnie szczerze. Profesor powiedział nam przed chwilą, ile miesięcanie zarabia: pięćset pezetas, mniej, niż każdy urzędnik Kasyna. Będę równie szczery. Mieszkam w hotelu Paryskim. Attilio Castro nie może mieszkać gdzieindziej: musi zachować swe stosunki. Ale nieraz trudno mi ogromnie zapłacić za swój pokój, a jadam w marnych dziurach włoskich, gdy nie jestem zaproszony. Łoże moje kosztuje mię cztery czy pięć razy więcej, niż moje utrzymanie. We dnie, gdy przegrywam ostatni swój żeton, zadawalniam się sandwichem z szynką, który dają mi na kredyt w barze Kasyna. Należę do szkoły madryckiego gracza, którego zwaliśmy „mistrzem“ i który nam powiadał: „Młodzieńcy, pieniądze są na to, aby grać, a to, co zostaje — aby jeść.“
— A jednak ty się tak znasz na dobrej kuchni — zauważył książe.
Lamenty Castro nabrały komicznej powagi. Wojna zmiotła wszystkie dobre przyzwyczajenia. Nikt już nie prowadził domu jak się należy. Wszyscy mieszkali w hotelach, a teraźniejsze braki stawały się pretekstem dla właściecieli hotelów, aby dawać swym klientom obiady z garkuchni, niesmaczne i skąpe. Zaproszenie prywatne służyło tylko jako oszukanie głodu.
— Upłynęły już miesiące, a może i lata, odkąd nie jadłem jak dziś. A jednak siadywałem przy wszystkich najznakomitszych stołach w hotelach Błękitnego Wybrzeża. Byłem pewny, że nie istnieją już takie kurczęta, jak te, które nam podano przed chwilą. Uważałem, że stały się mytologicznym drobiem, ptakami pięknych snów.