Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 181.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w swych złych chwilach dalecy przodkowie księżny Lubimow...
— Wystarczy! Niech pan sobie wyobraża, że mię uderzył — powiedział wyniośle. Proszę mi przysłać dwóch swoich świadków.
I puszczając rękę Martineza, odwrócił się do niego tyłem, ukłoniwszy mu się z powagą. Ruchy obu mężczyzn były szybkie. Jeden tylko ze szwajcarów w kepi, którzy stoją na straży przed drzwiami, domyślił się czegoś. Ale jego doświadczenie fachowe radziło mu pozostać niewzruszonym, aż dopóki nie zacznie się bijatyka. Sądził, że chodzi tu o zwykłą sprzeczkę przy grze. Wszystko się skończy wyjaśnieniem i zapomni potem, gdy się szansa zmieni. Tyle tego widział!...
Książe Lubimow wrócił do Kasyna. Minął przedsionek i atrium, z głową podniesioną, ze spojrzeniem utkwionem w dal.
Zdało mu się nagle, że wróciły dawne czasy jego młodości. Szedł z arogancją. Dziwił się, że stanowczemu odgłosowi jego kroków nie towarzyszy brzęk szabli i ostróg. Jednocześnie ukazują mu się dalekie, nierealne wizje, które już dawno świat ten opuściły: kozak, przybyły z Sybiru, aby pomścić siostrę swoją; towarzysz broni, który zmarł z rany w piersiach po kolacji hulaszczej, inni, którym służył za świadka, którzy umarli i teraz zmartwychwstają w jego pamięci, zimnej i nieczułej na wyrzuty i żale.
— Pułkownik... Gdzie pułkownik do djabła? Mija sale gry, w poszukiwaniu siwiejącej głowy, o włosach rozdzielonych prostym przedziałem aż do karku. Spostrzega go wreszcie na kanapie, pomiędzy dwoma kapeluszami, dwoma parami oczu podczernionych i policzkami pokrytemi różowym i białym kremem. Książe przerywa niemem wezwaniem opowieść wojenną, której kobiety słuchają ze drżeniem.