w Podlasiu naszém tego używają sposobu na wielką chorobę, febry i gorączki; ztąd po drogach znaleźć można wiele płacht, fartuchów i kawałów płótna porzuconych, których wszakże nikt z wieśniaków nie podejmie; bo wierzy, że zarazby się doń choroba przeniosła, i w ciało wstąpiła[1].
Kiedy morowa zaraza trapiła dawniejszemi laty Rus i Polskę, lud przypisywał to oddechowi licznych upiorów, co dyszały pod mogiłami wśród dnia, a w nocy opuszczali wilgotne posłanie, by trapić ziemię. Ztąd wieśniacy i polscy i ruscy, zaraz jak usłyszeli o zarazie wbiegali na cmentarze, zatykając szczelnie wszelkie otwory, jakie dojrzéć mogli w mogiłach lub w ich pobliżu.
W klechdzie Djabli taniec jest napomkniętém o strzelaniu do biesa srebrnym guzikiem i z prawego oka. Jakoż ten sposób Mazury i Krakowiacy uważają za niezawodny, aby djabła, co kręci wichrem, zabić, lub zranić tak trafnie, że się więcéj nie pokaże. Bywali ludzie, których się żadna kula nie jęła. Takie mniemanie mieli Kurpie o Karolu XII, takie górale ruscy za Prutem, Hucuły, i Ruś dolin, o sławnym rozbójniku swoim (opryszku), Doboszu, którego imię brzmi w pieśniach ruskich dotąd. Srebrna kula ma miéć podobną władzę jak i srebrny guzik. W podaniach gminnych Szwecyi, przesąd podobny znajdujem. Lud tam opowiada o duchu Skogs-ra (pan lasów), co śpiewaniem swojem napełnia gaje. Okazuje się on czasem myśliwemu, jużto w postaci pięknéj nimfy, jużto przelatując z hukiem po nad głową, a nawet ma upodobanie prześladować go, to spuszczając nań deszcz wśród najpiękniejszéj pogody, to zsyłając czary na jego strzelbę tak, że przez wiele dni żadnego ptaka zastrzelić nie może. Jednakowoż, jeżeli uda się myśliwemu rzucić kawałek żelaza lub stali w czasie przechodu Skogs-ra, czary jego zostają zniszczone[2].