Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/155

Ta strona została przepisana.


Twardowski byt dobry szlachcic, bo po mieczu i kądzieli. Chciał mieć więcéj rozumu, niż mają drudzy poczciwi ludzie, i znaleźć na śmierć lekarstwo, bo nie chciało mu się umrzéć.
W staréj księdze raz wyczytał, jak djabła przywołać można; o północnéj przeto dobie, cicho wychodzi z Krakowa, kędy leczył w całém mieście, i przybywszy na Podgórze, zaczął biesa głośno wzywać. Stanął prędko zawezwany; jak w one czasy bywało, zawarli z sobą umowę. Na kolanach zaraz djabeł napisał długi cyrograf, który własną krwią Twardowski, wyciśniętą z serdecznego palca, podpisał.
Między wielą warunkami, był ten główny: że dopóty, ni do ciała ni do duszy czart żadnego prawa nie ma, dopóki Twardowskiego w Rzymie nie ułapi.
Na mocy téj to umowy, djabłu jako swemu słudze, rozkazał naprzód, by z całéj Polski srebro naniósł w jedno miejsce, i piaskiem dobrze przysypał. Wskazał mu Olkusz; posłuszny służka dopełnił rozkaz wydany, i z tego srebra powstała sławna kopalnia srebra w Olkuszu.
Drugą rzecz kazał: do Pieskowéj skały by przyniósł skałę wysoką, przewrócił na dół najcieńszym końcem, ażeby tak wiecznie stała. Posłuszny giermek. jako pan kazał, postawił skałę, co dotąd stoi, i zwie się Skałą-sokolą.
Wszystko, co jeno zażądał żywnie, miał na swoje zawołanie; jeździł na malowanym koniu, latał w powietrzu bez skrzydeł, w daleką drogę siadał na koguta i prędzéj bieżał niż konno; pływał po Wiśle ze swoją kochanką wstecz wody bez wiosła i żagli, a jak szkło wziął do ręki, zapalał wioski na sto mil odległe.
Upodobawszy jednę pannę, chciał się ożenić; ale panna chowała we flaszce robaka, i pod tym warunkiem obiecywała oddać temu rękę, kto zgadnie co to za robak?
Twardowski w ciemię nie bity, przebrał się w dziada łachmany, i przyszedł do ładnéj panny. Pyta go zaraz ukazując zdala flaszkę: