Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/171

Ta strona została przepisana.

Wyrwi-dąb i Wali-góra. W podaniach niemal wszystkich ludów, siła rej wiedzie. Uczony Duńczyk Thiele, zbierający dawne podania swego narodu i wszelkie pomniki przytacza podanie o Olgar’ze, Duńczyku, co sztabę żelazną uścisnąwszy miasto podanej prawicy, palce swoje wycisnął na niéj.
Nasze stare podania mówią o ludziach, co tury i żubry za rogi z lasów przyciągali; niedźwiedzie, przełamane siłą samej ręki, jednym zamachem pięści zabijali.
Co ta klechda wspomina o cudownych trzewikach i kobiercu, podobne podania w Sz.kocyi opisuje Walter-Scott w jednéj z swoich powieści.

Madej. Oprócz powieści o Madeju, lud nasz zachował pamięć piekielnego łoża w przysłowiu groźnem:

„Włożą cię w piekle na Madejowe łoże,
Gdzie same brzytwy i noże.“

O rozbójnikach rozliczne krążą dotychczas powieści, ale imiona ich zginęły w mroce wieków.
U górali słyszałem pieśń jednę o rozbójniku, równie jak Madej okrutnym.

„Pod gaikiem, pod zieloném,
Orze dziewczę jednym koniem;
Jeszcze skiby nie zorała,
Matusia ją zawołała.

— Chodźże, córko! chodź do domu,
Wydam ja cię niewiem komu;
Wydam ja cię za jednego,
Za hetmana zbójeckiego.“

Zmuszone dziewczę, oddaje rękę zbójcy; a kołysząc z nim spłodzonego syna, śpiewa mu przekleństwo, które wisi nad jego głową. Usłyszał je mąż srogi, wbiega, a żona już inaczej dla dzieciny nuci:

„We winie bym cię kąpała,
W paciaty cię obwijała.“

Lecz rozbójnik okrutny słyszał dobrze przekleństwo, nie podarował jej tego: