swojéj, nasłuchał się tysiącznych powieści; jako dusze osób zeszłych, lub same dobrowolnie lub wywołane sztuką czarodziejską, ukazywały się żyjącym. O możności więc nie wątpił; chęci swéj zwierzył się dworakom, ubiegającym się w staraniach zadosyć uczynienia żądzy pana swego. Sprowadzono zewsząd do dworu ludzi w sztuce czarodziejskiéj biegłych, obiecano sowitą nagrodę, ktoby dokazał tego, iżby król, skutkiem swych chęci, pocieszony został. Podjął się tego Twardowski, czego inni nie śmieli, i królowę Barbarę, chodzącą, królowi pokazać przyrzekł. Zawierza król przyrzeczeniu, i czasu ku temu przeznaczonego, z największą niecierpliwością oczekuje. Ostrzega tylko Twardowski Augusta, aby w milczeniu i spokojnie siedząc, na widok ukazującéj się królowéj z miejsca się swego nie ruszył, inaczéj za duszę i za życie króla nie zaręcza.
Poddaje się August tak twardemu i tak trudnemu do zachowania warunkowi, byle dopiął celu swych chęci. Nadeszła pożądana chwila; wywołana z cieniów śmiertelnych zjawia się mara. Ledwie zdołał Twardowski na miejscu króla zatrzymać, tak żywo się porwał i chciał luba marę uściskać, a w tém widmo zniknęło.
Stać się to nie mogło jak po roku 1551, w którym królowa Barbara Radziwiłłówna wkrótce po koronacyi swojéj w Krakowie umarła. Żył więc Twardowski w połowie XVI-go wieku.
Otóż drugi wyjątek z pomienionego rękopismu Possel’a o Twardowskim:
Mieszkał w Bydgoszczy szlachcie polski, który piękny majątek, osiągniony po przodkach, zmarnowawszy, po kraju się włóczył. Los wtedy Twardowskiego do tegoż miasta sprowadził. Z nim marnotrawca znajomość zawiera, stanu swojego zwierza, aby go swą cudowną sztuką z niedostatku wydźwignął, prosi. Lituje się Twardowski, proszącemu daje radę, zalecając, iż od ścisłego jéj dopełnienia wszystko zależy.
— Idź! rzecze — i szukaj pustéj na ustroniu chaty, i miawszy z sobą dziewięć pieniążków ani mniéj ani więcéj, będziesz je bez ustanku liczył, powtarzając zawsze od jednego do dziewięciu, i na odwrót od dziewięciu do jednego, aż dobrze dnieć zacznie. Strzeż się zaś najusilniéj pomyłki, boby to wszystko zepsuła. Strachów się żadnych nie lękaj; bo ja cię zapewniam, iż te nie złego ci nie zrobią. Gdy to dopełnisz, staniesz się bogatszym, niżeli byłeś panem, i nigdy ci na pieniądzach zbywać nie będzie. Słucha rady chudzina, znajduje pustą chatę, siada i natężoną myślą, aby niepomylił, dziewięć groszy rachuje. Już dnieć miało, gdy czart w Twardowskiego postaci przed nim staje; czyby się nie omylił? — pyta. — Ten z radością, że nie — odpowiada. Rachuj że! — rzekł mu daléj — bo dzień nie daleko — i zniknął.
Chce nieborak liczyć, ale na czém stanął nie pamięta. Otóż po bogactwach! — Wychodzi pełen rozpaczy; ale mu djabli drogę zastąpili. Od nich stłuczony i zbity, ledwie się biedak do miasta zaczołgał; a żałując swego postępku, resztę życia pokucie poświęcił w mniszym kapturze, i w Bydgoskim klasztorze reformatem został. Taka to czarodziejska sztuka![1]. Taki to czarownik![2].
Podług dawnych podań, miała posiadać książnica akademii krakowskiéj rękopism znany niegdyś pod imieniem księgi wielkiéj liber magmus, który był poczytany za dzieło Twardowskiego. Bajano o nim, że był na łańcuchu żelaznym przykuty i ciężarami przywalony, jako czarownicze dzieło, do którego zajrzéć i nie godziło się i nie śmiano.