z drogi; a ścieżkami rozlicznemi zwiedzeni, weszliśmy w bezdroże. Noc była ciemna i jak uważał mój przewodnik, żeśmy się wiele oddalili z naszego kierunku. Przedzierając się przez gęstwinę, zarośle i błota, z trudem przysparzali’m kroku. Wszystko do okoła milczało, głos tylko sowy rdzawéj (Strix stridula), głosowi śmiejącego się człowieka podobny, przerywał ciszę. Zaledwie pierwszy jéj głos usłyszał wieśniak, stanął przerażony, nie śmiał posunąć nogi, obracając się do mnie, rzekł cichym i drżącym głosem po rusku:
— Czujecie?!
— Co? — zapytałem zdziwiony.
— Czujecie? — powtórzył — to czart śmieje się, że nas obłąkał, i z tego cieszy się teraz.
To wyrzekłszy, zaczął szeptać jakieś zaklęcia, co chwila żegnać się i pluć ustawicznie na wszystkie strony.
Djabeł wedle podań ludu, często sowy i puchacza przybiera postać.
— Podobnie przyciętą miał piętę ślusarz z Bruśniku, o którym czytamy w Ziewonii 1833 r. takie podanie:
O mil trzy, na wschód Lusławic, leży wieś Bruśnik; na jéj gruntach znajduje się znacznéj długości pieczara. Te lochy słyną między ludem, jako skład niezmiernych skarbów, których szatani strzegą. Ztąd jest powieść o kulawym ślusarzu, który niedawno umarł. Śmiały ten człowiek i potrzebujący, doszedł, że w pewne święta djabli się rozchodzą i zostawiają pieczarę bez żadnéj straży. Korzystał z pory, udał się do strasznego miejsca; nie zastał w saméj rzeczy nikogo z duchów, nabrał więc pieniędzy, ile mu się spodobało i wrócił szczęśliwie do domu. Pierwsza ta wyprawa zachęciła go do podobnych częstszych, i zawsze pomyślnych. Raz chwyciwszy, nadzwyczaj zabawił przy rabunku dłużej niż wypadło; djabli nadchodzą, łapią go na gorącym uczynku; nieborak znalazł przynajmniéj dość czasu wymknąć się rozgniewanym duchom; ale uciekając, tak pośpiesznie drzwi za sobą zatrzasnął, że mu piętę ucięły, i z téj przyczyny chromał aż do śmierci.
(Dziennik podróży po zachodniéj części Galicyi).
W wielu dawnych województwach Polski i na Rusi, lud powszechnie uważa, że najulubieńszém pomieszkaniem djabła jest stara i spróchniała wierzba. — W niéj przemieniwszy się w puszczyka (Strix ulula), lubi śmierć ludziom przepowiadać. Ztąd wieśniak wierzby stojącéj, choć spróchniałéj, nie ścina, aby nie obrazić djabła, co w niéj przesiaduje i w rozmaitych postaciach okazuje się ludziom. Z tego to przesądu bierze początek przysłowie:
„Zakochał się, jak djabeł w suchéj wierzbie“, oznaczające miłość gwałtowną i zapamiętałą.
(Przysłowia K. Wł. Wójcickiego, Warszawa 1830 r., tom 3-ci).
Twardowski. Już’em nadmienił, jak różne krążą powieści o Twardowskim jako na malowanym koniu jeździł i bicz z piasku umiał skręcić. Jerzy Samuel Bandtkie, w ostatniem wydaniu Dziejów narodu polskiego“, w Wrocławiu 1835 (T. 2 str. 75) zachował nam kilka szczegółów o Twardowskim. Karczma Rzym, gdzie go djabli porwali, ma być pod Sandomierzem. Do dzieł tego czarnoksiężnika policzyć należy, że kamień ogromny pod Czerwińskiem przeniósł, i staw w jednéj nocy pod Knyszynem, Czechowizna zwany, zrobił.
O jego skonie równa rozmaitość; poszedłem za najpospolitszą; wszakże przepomnieć nie mogę szczegółu, który ’m w Mazowszu nad Narwią słyszał.
Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/177
Ta strona została przepisana.