Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/187

Ta strona została przepisana.

ten w radości, w uniesieniu, biegnie co prędzéj do swego dworu, lecz nikt powodu nie zbadał.
Przy stołach siedzą, jedzą i piją; dwie synowe z gniewem patrzą na urodę swéj bratowéj, goście wszyscy podziwiają krasotę młodéj księżniczki.
Nagle biedna się zerwała, z krzykiem rozpaczy ucieka; a wtem wpada młody książę i z radością wykrzykuje:
— Jużem spalił tę skorupę brzydkiéj żaby, co mi kryła wdzięki mojéj ładnéj żony.
— Bądź zdrów — rzekła, płonąc ogniem — już mnie więcéj nie zobaczysz, miałam wkrótce wyzwolona wrócić, by żyć między ludźmi, a teraz znowu zaklęta na długie wieki zostałam.
Ledwo wyrzekła te słowa, zniknęła jak mgła z przed oczu; próżno szukał młody książę swojéj gładkiéj krasawicy, próżno płakał i zawodził, już jéj nigdy nie zobaczył!