Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/204

Ta strona została przepisana.

mi na kiermasz poprowadzi’ta, nie sprzedawali, bo dla was zginie już zarobek, a mnie złe spotka.
Szewc zaklął raz syna w wołu, drugi raz w krowę, trzeci w barana, i dobrze zawsze sprzedał, a z pieniędzy nową chatę wystawił i głodu nie miał. Wszakoż łakomy, pomimo przestrogi syna, zaklął go w konia, i powiódł na jarmark. Czekał już tam czarownik, i kupił konia, i tyle zapłacił, że mu i uzdę sprzedał. Tak złapał w swoje sidła rozumnego Jonka, poprowadził do swojéj stajni, gdzie na łańcuchu trzymał a głodził, a bił srodze.
Stękał on biedny konik głosem bolesnym, aż służebnica czarownika ulitowała się nad nim. Wchodzi do stajni a koń znędzony, zaczął rzewliwie płakać, i opowiadać swoją niedolę. Skruszył jéj serce, odcięła łańcuch. Jonek przedzierzgnął się w dorodnego chłopca, podziękował czule dziewczynie, a obawiając się mistrza, wróblem wyleciał na dach, i począł wesoło z radości świergotać.
Dostrzegł czarodziéj ucieczkę Jonka i poznał go w postaci wróbla, zamienił się sam w czarną wronę, ścigając biedną ptaszynę. Uciekał co siły wróblik, a wrona zażarta nie dawała mu spoczynku; aż wreszcie umęczony, upadł w królewskim ogrodzie, a tuż za nim zdyszała wrona z rozwartym dziobem.
Jonek się zrobił mysim królikiem, a czarownik wróblem, i do koła jałowcowego krzaka pędził za nim.
Chodziła w on czas po ogrodzie królewna, a widząc tę walkę, pomyślała sobie: — Mój Boże! jakaż zajadłość pomiędzy tak małymi ptaszętami.
Jonek wyczerpawszy wszystkie siły życia, nie mogąc uniknąć zajadłego wróbla, zrobił się pięknym pierścieniem i wskoczył na palec królewnie.
Wróbel na próżno go szukał, ale domyślił się sztuki swego ucznia i postanowił go wszelakimi sposobami dostać w moc swoję. Królewna zaledwie do komnaty zamkowéj weszła, zdziwiona patrzy na piękny pierścień, aż tu z pierścienia zrobił się dorodny Jonek, opowiedział jéj swą niedolę, i ostrzegł, że jutro przyjedzie czarownik, strojny jak książę, z licznym orszakiem dworzan, że będzie usilnie prosił o pokazanie pierścienia.
— Jakby go schwycił, już byłoby po mnie, ale jeżeli będzie mocno się napierał, rzuć go królewno o ziemię.
Co powiedział, tak się stało. Nazajutrz z liczną drużyną strojnie przybranych dworzan, zajechał czarownik pod nazwą księcia. Przyszedł na pokoje, a zalecając się królewnie, prosił o pierścień. Ale królewna pokochawszy Jonka, nie chciała mu téj ręki dać do pocałowania, na któréj był pierścień! Lecz kiedy zaczął nalegać, rzuciła go na ziemię. Aż z niego pełno w komnacie grochu; czarownik zatrąbił w miedzianą trąbę na cztery strony świata i zleciało się mnóstwo gołębi, które ten groch pożarły; ale jedno ziarnko wsunęło się w białą dłoń królewnéj. Ta go rzuciła o ziemię, i z ziarnka grochu, pełno w komnacie maku!