Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/225

Ta strona została przepisana.

Czarownica, w postaci wielkiego sokola, ustawnie wybijała w kościele okna. W tejże wsi saméj, gdzie stał kościół, było trzech braci, którzy się uwzięli, by zabić szkodnego sokoła. Ale napróżno dwaj starsi ze strzelbami czatowali ile razy ptak nadlatywał, sen kleił im powieki i budzili się dopiero brzękiem szyb potłuczonych, z domu bożego.
Poszedł i najmłodszy na czaty; lecz, żeby nie zasnął, pod brodą położył sobie cierni, by jak głowę pochyli, snem zmorzony, z ukłuciem się ocknął.
Już miesiąc zaszedł, rozwidnił wieczór, słyszy szum wielki. Czarownica go dojrzała, i spuściła nań drzymotę[1]. Skleiły się powieki, ale zaledwo głowa spadła mu na ramię, aż do krwi cierniem ukłuty, rozbudził się zaraz. Widzi, że sokół już blizko kościoła, porywa strzelbę, mierzy, a z odgłosem wystrzału, upada pod wielki kamień sokół ze gruchotaném skrzydłem. Przybiega w to miejsce, i dostrzega, że pod tym kamieniem roztwarła się niezmierzona przepaść. — Daje znać braciom, ci przynieśli sznur długi i łuczywa dosyć; uwiązali go i z zapalonemi drzazgami spuścili aż na dno. Ciemno było z początku, a smolne łuczywo oświecało tylko ściany wilgotne i brudne. Aż nagle ukazała się piękna kraina; kwitły tam kwiaty ciągle bez zmiany, i zawsze zielone drzewa.
Wśród téj krainy stał wielki zamek, cały z muru i kamieni, żelazna brama stała otworem. Śmiały młodzieniec na zamek wchodzi, a pierwsza izba miedziana. W niéj siedzi panna, złoty włos czesze, co włos upadnie, zabrzęczy. Widzi, że gładka, białego ciała, oczu sokolich, złotego włosa; rozmiłowany klęka i prosi, czy go nie przyjmie za męża. Piękna dziewczyna oddaje rękę, ale zarazem ostrzega, że nie wpierw wynijść może na ziemię, dopóki matkę jéj czarownicę nie zabije. Lecz niczém więcéj zabić nic zdoła, jak tylko mieczem, co wisiał w zamku; a miecz tak ciężki że go nie dźwignie!

I poszedł daléj. W srebrnéj komnacie siedziała siostra rodzona, srebrny włos czesze, co włos upadnie, to brzęczy, jakoby struna. Ta miecz podała,

  1. Drzymota, po rusku drymota, nie jest to sen zwyczajny, lubo go zawsze poprzedza. „Kiedy kogo drzymka napadnie“ jak lud mówi, „może wszystko słyszéć i często widziéć: przeciwnie we śnie nic nie usłyszy ani uwidzi“.