Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/239

Ta strona została przepisana.

Szedł drogą do miasta żak ubogi, i spotkał pod murami bramy ciało zmarłego człowieka, niepogrzebione, potrącane nogą przechodniów. Nie wiele miał w mieszku, ale dał z chęcią na pogrzeb, by nań nie pluto i nie rzucano kije. Pomodlił się nad świeżo wysypaną mogiłą, i poszedł daléj w świat wędrować.
W dębowym lesie sen go umorzył, a gdy się zbudził, z podziwem zobaczył pełne kieszenie złota. Dziękował niewidoméj dobroczynnéj ręce, i przyszedł nad wielką rzekę, gdzie się przeprawiać potrzeba było. Dwaj przewoźnicy ujrzawszy pełne kieszenie złota, wzięli go w łódkę, i na samym wirze, odebrawszy złoto, utopili.
Gdy bezprzytomnego unosiły wały, przypadkiem pochwycił deskę, i za jéj pomocą, wypłynął na brzeg szczęśliwie. Nie była to deska, ale duch pogrzebanego, i temi doń przemówił słowy:
— Uczciłeś zwłoki moje pogrzebem, dziękuję ci za to! Na znak wdzięczności, nauczę cię jak przemienić się można w wronę. Tu go nauczył zaklęcia. — Oto masz list do mego rodzonego brata, on cię nauczy przedzierzgania się w zająca i sarnę.
Żak nauczony zaklęć, z łatwością mógł się przemienić we wronę, zająca i sarnę. Wędrował długo, wędrował daleko, aż przywędrował na dwór możnego króla, gdzie został strzelcem nadwornym. Król ten miał córkę nadobną, ale ta mieszkała na wyspie niedostępnéj i zewsząd oblanéj morzeni. Mieszkała w miedzianym zamku, a miecz miała taki, że kto nim machnął, największe wojska zwyciężał. Właśnie nieprzyjaciele naszli granicę onego króla, zapotrzebował i zapragnął zwycięzkiego miecza! Lecz jakże go otrzymać, gdy nikt się dotąd jeszcze nie dostał na wyspę samotną!
Ogłosił przeto, że ktokolwiek miecz zwycięzki od królewnéj przyniesie, nie tylko, że jéj rękę otrzyma, ale i tron po nim osiedzie.
Nikt nie był tak śmiały, aż żak wędrowny, a teraz strzelec nadworny staje przed królem, oświadcza gotowość, prosi o pismo, by na ten znak, królewna oręż wydała.