Czegoby trzeba naszym podaniom ludowym, żeby u siebie, w domu, nabrały takiéj właśnie zamiennéj wartości, zmiarkować trudno; ale co jest pewném, to, że na obczyźnie, w całéj niemal rzeszy chrześciańskiéj, klechda do naszéj, podobna, jest czemś równie niesłychaném jak owa Jankielowa lutnia na Podlasiu. Powieści starożytnych, przeddziejowych, kształtów wyobraźni powstałych na wiele może wieków przed epoką naszą, a przechowanych w żywém słowie gminu, nie ma tu już wcale. Z niektórych cząstkowych wzmianek kronikarzy, z kilku strof Danta, z kilkunastu wierszy Getego, domyślać się chyba tylko można, że były, i że zginęły — na wieki, bezpowrotnie, bez śladu. Po leśnych zakątkach Turyngii, po skalnych grotach Kalabryi, u wybrzeży Bretońskich, śród Basków Pirenejskich, włóczą się jeszcze podobno jakieś starodawne urywki gadek i zagadek, jakieś, disiecta membra figur i mar mitologicznych, ale tak niepewne i tak przemięszane z massą świeżych, książkowych wymysłów, że sumienny badacz, nie wieloby pozyskał na wygrzebywaniu skamieniałych tych okruszyn z pod gruzów sztucznéj, podrobionéj bajceznosci, W miejscach więcéj otwartych, więcéj zbliżonych ku centrom przemy słowości zachodniéj, we Francyi środkowéj np. pospólstwo, rozproszone na atomy indywidualizmu, zatraciło w sobie nawet wszelką zdolność przechowywania jakichkolwiek zgoła tradycyj, tém bardziéj, że rewolucya, „przedpotopowe owe dziwactwa“, ogłosiła wyraźnie za owoc ciemnoty i zabobonu. To więc, co na Zachodzie, za całą cudowność przedhistoryczną, na jéj się miejsca usadowiło, nie warte dziś i wzmianki. Są to po większéj części wykoszlawione echa ech średniowiecznych, o czarnych rycerzach wykradających rumiane księżniczki, romansidłowe klecionki o awanturach Henryka IV lub Dyany z Poitiers i tym podobne bawidełka erudycyi niewybrednéj, któréj mistrzem Bibliofil Jakób. W Gennańszczyźnie, powiadają, lepiéj cokolwiek rzeczy stanęły i stoją, pod tym przynajmniéj względem, że zabytki starożytnéj w ludzie twórczości, spisano tu i zaaktykowano dość na czas przed ich zgonem w ustném, żywém słowie. U ludów romańskich, warunki i na to zdaje się nie pozwoliły. Zaznaczmy takowe pobieżnie. Ruch pojęć i wvobrażeń, stanowiący postęp oświaty europejskiéj, możnaby sobie przedstawić w kształcie dwóch, nad ziemią zwieszonych chmur lub nawałnic, z których jedna, uczuciowa i fantazyjna, wysuwa się ku środkowi naszego lądu, od południowego wschodu, od płaszczyzn środkowéj Azyi, druga zaś, formalna i rozumowa, a będąca odbiciem tamtéj, roztacza się w kierunku przeciwnym, od zachodu, od Atlantyku i jego śródziemnéj odnogi. Pierwsza skrzy się niby rozpalone żużle metaliczne, druga przybrała, w ostatnich szczególniéj czasach, postać i właściwości wygasłego już popiołu. Ze starcia się law tych, oskrzydlających się wzajem od połowy, wynika okrainowa strefa pośrednia, wahająca się, rodzaj zneutralizowanego, po spotkaniu, rozejścia się dwóch fal antynomicznych; miedza żywiołów pogodzonych na chwilowe zawieszenie broni, niezmiernie przeto sprzyjająca swobodnemu przebiegowi wybujałéj wyobraźni gminnéj w krainy
Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/25
Ta strona została przepisana.