Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/254

Ta strona została przepisana.

z przestrachu poczęła krzyczeć, a królewna zaraz słyszy jęk i piski biednéj wrony. Odtąd siostry nie przyjęła nigdy potém już w gościnę.
Pędząc samotne godziny, wytrzymała wszystkie strachy; co dzień wrona przychodziła, dziękując za cierpienia umniejszone. Było już tak ze dwa lata, raz się wrona ukazała i poczęła taką mowę:
— Za rok będę uwolniony od pokuty, którą znoszę, bo się siódmy rok zakończy. Nim odzyskam swoją postać, ojca skarby i dziedzinę, musisz pójść po świecie służyć.
Posłuszna młoda królewna woli swego oblubieńca, sługiwała przez rok cały, a chociaż młoda i gładka, uniknęła zdradnych sideł.
Kiedy przędła w wieczór nici, spracowawszy ręce białe, słyszy gwar, wesołe krzyki. Aż tu wchodzi piękny młodzian, klęka przed nią i całuje ręce białe narobione.
— Ja to jestem on królewicz, co zaklęty w czarną wronę, któregoś sama zbawiła od męczarni i pokuty. Chodź więc ze mną, na mój zamek, tam będziemy żyć szczęśliwie.
Przyjeżdżają pod ten zamek, gdzie takich strachów doznała, już go i poznać nie mogła tak był cały ozdobiony; w nim sto lat szczęśliwie żyła, nie doznawszy przykréj doli.