Młody królewicz jedzie na łowy, i dojrzał jabłoń wysoką, na niéj złote jabłka rosną. Posyła dworzan po owoc, lecz gdy który ręką sięgnie, gałęzie wnet uskakują, i nie dadzą jabłka zerwać. Rozgniewany więc królewicz, sam z rumaka swego skacze, i biegnie pod jabłoń ową, lecz podobnie jak dworzanom, z rąk uciekają owoce. Aż ukaże się gołąbek, a bijąc siwemi skrzydły, wiedzie w zamek opuszczony, zdziwionego królewicza.
W jednéj komnacie zniszczonéj zastaje obrzydłą pannę, ta mu rękę ofiaruje, gdy pobije nieprzyjaciół, i przez całe siedm roków nie pokocha innéj panny.
Zbladł królewicz na te słowa, z obrzydzeniem wzrok odwraca od potworu a nie panny, i co rychléj przez drzwi wiele ucieka z onego zamku.
Ledwie powrócił do ojca, aż tu wojnę ogłoszono; stary król swemu synowi rozkazuje by hetmanił. Młody królewicz posłuszny, z rycerstwem wyrusza w pole, i w jednéj bitwie morderczéj rozbił wszystkich nieprzyjaciół.
Siedm lat się prędko kończy, znów królewicz jedzie w knieje, znowu widzi tęż jabłonkę i owoce na niéj złote. Przypomina sobie pannę, ciekawością przeto zdjęty, idzie w zamek. Co za zmiana! Miasto murów, wszystko kryształ; a za jedną ścianą szlanną dostrzega śliczną dziewicę, miasto dawnego potworu. Postrzegła zaklęta panna dorodnego królewicza, pada przed nim na kolana, i zaklina w rzewnéj prośbie, by na krok się nie posunął; cały bowiem szklanny zamek otacza brzęcząca struna, kto jéj dotknie z jéj odgłosem wnet poruszy stado biesów.
Więc rozkochany królewicz, patrząc chciwemi oczyma na dziewicę cudnych wdzięków, w tył się cofa zadumany, i rozmyśla nad sposobem, jak wydobyć piękne dziewczę. Woła swego bandurzystę, każe mu się skryć za ścianą, i za danym przezeń znakiem by uderzył w wszystkie struny. Po chwili zabrzękły struny, wnet się zatrząsł zamek cały, i czereda biesów wszystkich poskoczyła ku téj stronie, gdzie brzęk struny się rozlegał. A gdy biedny bandurzysta, krzyczał, płakał nadaremnie, dręczony od czarnych biesów, króle-
Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/257
Ta strona została przepisana.