Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/082

Ta strona została przepisana.

gonili z Polski aż do Krymu, a stamtąd je jako podłe bydło sprzedawali w niewolę Turkom poganom, a sam też furmaniąc do turskiej ziemi, spotykał czasem zabranych biedaków i niekiedy nawet krewnym o nich wiadomość przywoził. Mój wujaszek, nieboszczyk kantor Walenty, sam też śpiewał i mnie nauczył śpiewać żałośną pieśń o Tatarach, którą ja dotąd dobrze pamiętam:

Serce się kraje patrząc na płacz srogi
Bo wszędy pustki, popiół i pożogi
Tak ciała leżą; strumieniem krew płynie
W pustej krainie.

Córeczkom miłym przy rodzicach smutnych
Ledwie stanęły w ich oczach okrutnych
Nie przepuścili ani ich wstydowi
Ani stanowi.

Drugie w dalekie zaprzedane kraje
Opłakiwując pogańskie zwyczaje
Psom bisurmańskim ścielą brzydkie łoże
Pożal się Boże!

Synowie mili także lamentują
Ojca ni matki, ni przyjaciół czują
W niewolę wzięci na ciężką robotę
Wieczną sromotę!

Czy nie żal gorzki, kiedy dziatki małe
Na rzeź prowadzą psie ręce zuchwałe?
Matki nieszczęsne, gdy na to patrzają
W pół umierają.


Ale dopiero Kozak Semen na rozum i po prawdzie obznajomił mnie z tymi Tatary, o których ja