przedziwnie piękny zapach i potrzebny jest do św. Krzyżma, na ostatnie pomazanie, i do ran, które cudownie goi.
Driakiew była także zawsze pod kluczem i sprzedawała się bardzo drogo. Jam już o niej od dzieciństwa słyszał, bo ojciec miał jej zawsze małą odrobinę od Ormian lwowskich, których towary woził, ale teraz dopiero jasno mi było, dlaczego ją sobie jakoby za złoto a skarb ludzie mają, bo driakiew robić umieją tylko w jednej Wenecji, a robią ją najmędrsi medykowie, co mają na to swoje sekreta, a trzeba do niej 64 rozmaitych najrzadszych i najdroższych leków, a zaś najgłówniejszy i najcudowniejszy z tych leków, które trzeba mięszać do tej driakwi, jest mięso z pewnego węża, którego znaleźć i pojmać jest rzecz okrutnie trudna, a ma ten wąż dlatego taką zbawczą moc w swoim ciele, bo żyje w Ziemi świętej i tam tylko na jednym miejscu, w Jerycho, a jest z tych samych wężów, z których jednego żydzi uwiesili na krzyżu świętym obok Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa.
W tyle za tym sklepem była komnata z oknem na podwórze, mocno zakratowanym, a w tej komnacie były dwa pultynki szerokie, stół z księgami i duża skrzynia, cała żelazna, ze sztucznym ingrychtowym zamkiem na dwa klucze, i w niej były pieniądze i ważne papiery. Tu zawsze siedział pan Heliasz przy jednym pultynku, bo drugi był dla pana Spytka do pisania, a na tym pultynku leżała ogromna księga, że ledwie ją udźwigniesz, cała w białą oślą skórę i mosiądz oprawna, której nikomu ruszyć nie było wolno, jakby to jaka świętość była.
Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/106
Ta strona została przepisana.