Przez ten cały czas służby u pana Jarosza Spytka najdłużej bywałem zawsze z panem Dominikiem, młodszym sprawcą jego handlu, bo pan Heliasz zawsze albo nad tą dużą książką siedział, albo listy pisał, albo z samym panem rozmaite kwity, rekognicje i intercyzy handlowe przeglądał i układał, zaś mendyczek Urbanek w szkole cały dzień trawił a tylko na obiad i co drugi albo trzeci dzień wieczorem przychodził, tak, że jeno w niedziele i święta dłużej zabawiać się z nim mogłem, podczas gdy z panem Dominikiem prawie od rana do wieczora bywaliśmy razem to w indermachu na składzie między towarami, to w piwnicach przy winie małmazji, którą się bezustannie to innym kupcom, to do gospod miejskich w całych kufach albo garncami wyprawiało. Hamał Woroba zatrudniał się także z nami, ale po staremu milczał i jeno od czasu do czasu jak niedźwiedź mruknął, kiedy mu się kufa lub jaka ciężka paka towaru z rąk umknęła lub co innego w ład nie szło.
Nadchodził właśnie czas jarmarków i było bardzo dużo roboty, bo na jarmarki ważniejsze wysyłał