Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/138

Ta strona została przepisana.

— Co to było? — woła teraz surowo Fok, pewny, że mnie już ma.
— Nie wiem, o niczym nie wiem.
— Gdzieś to podział?
— O niczym nie wiem — znowu rzekę, i tak sobie już postanowiłem to jedno tylko powiadać, choćby mnie sto razy pytał.
— O niczym nie wiesz? — rzecze na to Fok. — A o tym także nie wiesz, jako pytają na Ratuszu? nie powiadano ci jeszcze? Tam każdy złoczyńca najpierw tak mówi, jako i ty: o niczym nie wiem. Tedy go po dobremu proszą: powiadaj, nie daj się psować! A jak nie powie, tak jako ty powiedzieć mi nie chcesz, tedy dają go katu, a kat bierze go na śrubę. A wiesz, co to śruba? Jak kat pokręci, raz, drugi raz... trzeci... wyciągnie ciebie jako strunę na skrzypcach, powykręca ci stawy i członki, powywraca łopatki, wszystkie kości zaczną trzeszczeć, żebra się rozsadzać będą. I żebyś jaki twardy był, śpiewać, nieboże, będziesz!
Przeszło po mnie mrowie od stóp do głowy i czułem, że mi się włosy jeżą, bornej a słyszał o tym dużo jeszcze na wsi, a i pan Dominik opowiadał mi, jako to złoczyńców biorą we Lwowie na męki, jako im kat boki przypala świecą, szarpie ciało rozpalonymi kleszczami i inne okrutne zadaje udręczenia, aż póki się nie przyznają do zbrodni i nie wydadzą swoich wspólników, i jako zdarza się często, że najniewinniejszy człek, który dostał się w podejrzenie zbrodni, na tych mękach sam siebie i drugich oskarża, sam powiada