Po tym, com usłyszał od księdza Benignusa, pierwsza rzecz była: policzyć, ile mam w mieszku, bowiem dotąd nie myślałem nawet o pieniądzach moich, mając wszystko, czego mi było potrzeba do życia, od pana Harbarasza jako myto za moją służbę. Od owego weneckiego kupca, pana Kurcjusza, dostałem był, jakom już mówił, dziesięć podwójnych cekinów; w skarbonce mojej, co ją w kantorze pana Spytkowym zawiesił był pan Heliasz, nazbierało się dziesięć dukatów — zdało mi się tedy, żem bogacz wielki i że Bóg wie, czego takim skarbem dokażę. Kiedym się teraz dowiedział, że okupu za ojca żądają 500 twardych talarów, obaczyłem z żałością, jako zaledwie cząstkę tej sumy mógłbym zapłacić. Szło trzy złote na talar, tedy potrzeba by mi było 1500 złotych, zaś cały mój majątek wynosił trzydzieści dukatów, a to znaczyło ledwo 500 złotych, a i to niespełna.
Pocieszałem się przecież myślą, że mam dość grosza, aby dotrzeć do mego ojca i próbować, czy mi go z niewoli wydostać mniejszą sumą się nie uda;