Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/204

Ta strona została przepisana.

ja z tobą, a może co i sprawił. Ale jam się z tym kupcem do Jędropola u jednał i słowa mu dochować muszę, a choćby i na to sposób był, to ja w innej stronie bardzo pilne sprawy mam. Ja tę Mezembrię znam, bywał ja i tam, bom ja na wszystkim brzegu czarnomorskim jakby u siebie w domu; ciężko ci tam co zdziałać przyjdzie, ciężko, bo tam same Greki poturczone, a to naród sobaczy, od rzetelnych Turków gorszy. Miej się ty dobrze na baczności. A jeżeli ta galera tam w przystani będzie, na której twój ojciec ma być przy wiosłach, tedy trudno-ć będzie dostać się na nią własnym dowcipem. Ale jest tam jeden Pomak, to jest Bułgarzyn poturczony, ale ni pies, ni kot, bo on i w Mahometa wierzy, i przed Matką Boską świeczkę pali, jak mu trzeba. Łacno go przydybiesz; on zawsze koło przystani i między łodzie i statki się kręci; Jowan się nazywa. Jak zobaczysz człeka małego z taką obrośniętą twarzą, że nic z niej nie obaczysz,jeno nos bardzo duży i krzywy, jak dziób u sępa, to to Jowan będzie. Za cekin on ciebie na galerę zaprowadzi, bo to turecki brat i służka, a tak z ojcem się zobaczysz; ale w żadną sprawę z tym Jowanem nie wchodź, nic mu nie wierz, bo ciebie zdradzi. Znam ja go, psiego syna. On za pieniądze wszystko sprzeda; własną duszę by dał, Kozaka sprzeda Turkom, Turka Kozakom, a Turka i Kozaka diabłu, kiedyby płacić chciał. Bóg ci pomagaj!