z turskich kajdan wydobył, on mnie od śmierci na palu uratował; gdyby nie on, już by sępy i kruki dawno były obgryzły kości Bedryszkowe!
Porwali mnie na to Kozacy z wielkim hukiem, podnieśli mnie w górę, jak przedtem Opanasa i strzelając na wiwat, dokoła obozu mnie obnosili. Kiedy mnie nareście na ziemię spuszczono, Semen podbiegł do mnie, w ramiona mnie swoje wziął i jak rodzonego brata ściskać, i całować, i dziękować, i przepraszać począł:
— Nie myśl ty o mnie źle, daruj, zapomnij, co się stało! Ja tobie zawsze brat i przyjaciel byłem i będę. Widzisz, ja pewny byłem, żeś ty mnie zdradził. Powiadano mi w Podborzu, żeś wykopał, com ci zawierzył, widziano ciebie, jakoś wykopał i uciekł. Mnie o to wielkie nieszczęście czekało, bo Midopak i Ryngasz mnie samego za zdrajcę i złodzieja mieli; nie wierzył mi nikt, jak to było między nami. Kiedym cię nagle z okna gospody na drodze zobaczył, chciałem z tobą najpierw sam mówić, ale gdyby mnie ten Midopak widział był z tobą, a to zły jest człowiek i zajadły jak głodny wilk na stepie, byłby mnie o zdradę posądził. Dlatego ja jego z tym słowem i znakiem za tobą wysłałem. O ojca mego mi chodziło, nie o siebie, bo Midopak i Ryngasz pieniędzy dać mi mieli na wykup, a bez tego i grosza bym był od nich nie wydostał. Ale teraz wszystko dobrze i bądź ty mi brat i druh, jako dawniej, i Bóg tobie zapłać za wszystko!
Wziął mnie potem Opanas do osobnego namiotu, do którego przywołał Midopaka, Ryngasza i Semena, i tu dopiero jam wszystko opowiedział, jako było, i żem ten mieszek z żelaznym olsterkiem powierzyć
Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/248
Ta strona została przepisana.