pewnie p. Zachnowicz już się gniewa a ojciec bardzo trapi, że tak długo nie wracam. Dano mi konia a Semen usiadł na drugiego i odprowadził mnie aż do Kamieńca. Po drodze opowiadaliśmy sobie wzajem nasze przygody wszystkie od czasu, kiedy on z Podborza uchodzić musiał. Kiedy mu opowiedziałem, jak hajduk z tureckim żydem Kara-Mordachem szukał mnie we Lwowie i jak mnie pojmać i na męki do ratusza brać chciano, i kiedy wspomniałem o tym, co mi złotniczek Lorenc opowiadał, że Kara-Mordach ma listy od możnych panów i od samego księcia siedmiogrodzkiego i że może dalej ścigać nas będzie, Semen zawołał:
— Kara-Mordach? Już on nikogo nie ukąsi, pies zdradziecki! Zginął, jako zasłużył, jeno mi bardzo żal, że nie z mojej i nie z kozackiej ręki! Dostał się w ręce wołoskiego hospodara Tomży, z którym miał sprawki swoje i którego także na swój sposób oszukał i zdradził; kazano mu głowę uciąć. Głowa jego na wysokim palu dwa tygodnie sterczała na polu pod Jassami, a ciało psy głodne pożarły.