— Possessor privilegiatus! Possessor privilegiatus! — powtarzał ciągłe i pytał: Co to znaczy?
— Trzeba się zapytać pana Zachnowicza — mówię — ale jako się domyślam, to pewnie coś takiego, jak Auriga Regius, którym was Król Jegomość mianował swego czasu w Janowie.
— Tak to pewnie będzie! — rzecze ojciec, a oczy m>u błyskają od wielkiej uciechy — Auriga Regius! Possessor privilegiatus!
I powtarzając ciągle te łacińskie słowa, pobiegł z pismem do pana Zachnowicza, aby się jeszcze lepiej upewnić, czy to naprawdę jest dekret na sołtystwo. Powrócił rozradowany machając dekretem jak mieczem i ciągle tylko wołając:
— Possessor privilegiatus!
— Nie widziała sowa słońca, zagorzała od miesiąca — rzecze Matysek trochę markotny. — Już wy teraz, Marku, nic nie widzicie i nic nie słyszycie z hardości wielkiej, a jako to Matysek sprawił, że dekret jest, tego to nikt ani ciekaw, ani wdzięczen! Polazła wdzięczność do nieba i drabinę z sobą zabrała.
— Głupiś ty, Matys, niedobrze ciebie rybałtem nazwano — rzekł ojciec już niedobry. — Albożeś to ty dekret podpisał, że najpierw tobie wdzięczen być mam, a dopiero potem królowi! Tom ja w radości mojej jeszcze Panu Bogu nie podziękował! Ale chodźże, Matysku, nie bądź mi markotny; Bóg widzi, jakom ci w sercu moim wdzięczen, żeś mi w sam czas taką pociechę sprawił, bom już od tego frasunku i jeść i spać przestał.
Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/258
Ta strona została przepisana.