Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/274

Ta strona została przepisana.

— Wrota są, wyraźne wrota! — zawołał Midopak, bardzo dumny z tego, że odgadł, czego inni nie mogli. — Wrota są, jak byk wrota.
— Byk jest — rzecze Opanas — boś ty byk, ale wrót nie ma.
— A ja wara mówię, że to wrota! — woła znowu Midopak. — Chodźmy szukać tych wrót!
Zaczął się Semen bardzo śmiać, a Opanas za nim, tak że i ja od śmiechu wstrzymać się nie mogłem. Midopak oczyma nas jadł, jak orzechy byłby nas zgryzł, tak zębami zgrzytał, ale milczał. Opanas chwilę durniał, a naraz aż podskoczył i woła:
— A gdzież ja oczy mam! Hanusz, gdzie tu u was wieszają?
Popatrzę na niego zdziwiony, bom od razu nie zrozumiał.
— Gdzie u was szubienica stoi, na której złodziejów mieszczanie wieszają? Bo to wyraźnie szubienica jest, co tu Woroba na samym początku namalował. Dwa pale, jakie zwykle bywają, a na górze ślemię, a u ślemienia hak, wyraźnie hak, tylko wisielca nie ma. Chodźmy, prowadź nas zaraz! A ty, Midopak, bież do Wołyńca, niechaj rydla pożyczy, aby nie wracać do miasta, jeśli znajdziemy miejsce po tych śladach.
Stało się, jak stary Bedryszko chciał, i zaraz wszyscy czterej, rydel mając z sobą, poszliśmy na miejsce, gdzie złoczyńców tracono. Niedaleko nam było, bo szubienica zaraz za miastem stała. Tak się jakoś zdarzyło, że nikt nie wisiał, a wiedzieć wam trzeba, że we Lwowie, jako bardzo surowym magdeburskim prawem panowie ławnicy sądzą, nazbyt czę-