Jeszcze tego samego dnia poszedłem z ojcem do pana Heliasza, bo chciałem mu raz jeszcze ucałować ręce za jego dobrotliwość dla mnie, której i własny ratunek, i wolność ojca zawdzięczałem, bo gdyby mnie był z panem Harbaraszem nie wyprawił, kto wie, co by mnie było czekało we Lwowie. Musiałem panu Heliaszowi wszystko opowiadać, com przebył w drodze, i jak za łaską cudowną Pana Boga powiodło mi się wydobyć ojca z turskiej niewoli, a potem już sam, nie pytany, opowiedziałem mu całą historię o Semenie i o tajemnicy, którą mi powierzył i która mnie w oczach pana Heliasza niejako złoczyńcą a spólnikiem rozboju i złodziejstwa robiła, a jam milczeć i przenieść to na sobie musiał.
Dziwił się wszystkiemu wielce pan Heliasz, a wszystko mu teraz jasne było, co mu się we mnie skryte i niedobre zdało, i sam się teraz cieszył, że pofolgował dobremu sercu swemu ii przecie mnie nie opuścił, bo, mówi, „bliski ty byłeś ratuszowego więzienia, a co wiedzieć, ażali nie kata także, a jam ciebie o bardzo niecnotliwe rzeczy posądzał i sam tego w sumieniu moim pewien nie byłem, jeżeli dobrze czynię, że cię na ratusz nie daję“.