Ta strona została uwierzytelniona.
Aż tu razu pewnego,
Dnia, nie pomnę, którego,
Gdy ze swymi dworzany,
Znów puściła się w tany:
Nagle w wirze mazura,
Kiedy przyszła jej tura,
Ktoś ją trącił znienacka,
A że śliska posadzka,
Więc się nagle zachwiała,
I bęc!... nóżki złamała!
Leży biedna na ziemi,
Płacze łzami rzewnemi,
Przez łzy patrzy na nóżki,
Z których same okruszki,
Łamie rączki u czoła,
I zawodzi i woła:
— „O mój Boże, mój Boże!
Kto mię biedną wspomoże?“
Aż tu słychać za murem,
Jak rozlega się chórem,
Śpiew myśliwski dobrany,
Co brzmi jakby organy:
„Pojedziemy na łowy,
Do zielonej dąbrowy!“
To królewicz Słodyczek,
Śpiewa jakby słowiczek;