convivium[1] dla rektora akademji i ośmiu profesorów, z szczególniejszą pamięcią o księdzu Opatowiuszu, dawnym jeszcze preceptorze[2] ojca, a głównym teraz doradcy synów, dla którego przyjechała z wojewodzicami konewka srebrna pozłocista w upominku od pana wojewody. Później w żaden dzień świąteczny i rekreacyjny nie jadały panięta bez jakiegoś zaproszonego gościa do stołu.
Niebawem po przybyciu wojewodziców do Krakowa odwiedzili ich, według zwyczaju, bawiący tam synowie panów możniejszych, zwłaszcza powinowatych albo przyjaciół rodzicielskich, z którymi następnie zawiązało się ciągłe pożycie towarzyskie. Mimo młodocianego wieku nawiedzających się odtąd wzajemnie paniąt, zachowywała się pomiędzy nimi jak najsolenniejsza powaga i etykieta. Bez względu na niższy lub wyższy stopień gościa, dawali wojewodzice każdemu prawą rękę u siebie, odprowadzali każdego do drzwi i również daleko wychodzili naprzeciw przybywającym. Niekiedy oprócz profesorów podejmowano u siebie i starszych gości, jak np. pana podstolego krakowskiego Jarzynę, którego pan wojewoda, jako dawnego przyjaciela i w niejednej, strzeż Boże, przygodzie potrzebnego w Krakowie protektora, kazał od czasu do czasu zaprosić i podpoić. A ponieważ żaden obiad, a czasem i odwiedziny nie obeszły się bez kielicha, więc radził ojciec w instrukcji: nie kupować wina i piwa butelkami, lecz trzymać